sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 2

Tydzień później 
Byłam wykończona. Nigdy tak intensywnie nie ćwiczyłam,a dopiero skończyliśmy trening walki. Postanowiłam odpocząć na pomoście, na plaży. Chciałam przemyśleć ostatnie wydarzenia, bo ostatnio wiele się wydarzyło. Kilka razy rozmawiałam z Danielem i nadal go nie rozumiałam. Położyłam się na pomoście i spojrzałam w niebo. Było bezchmurne. Po chwili musiałam zasnąć, bo nagle obudziła mnie woda, którą ktoś mnie ochlapał. Usiadłam na pomoście i zobaczyłam, że Eri i Percy grają w siatkówkę w wodzie. Daniel siedział na brzegu, zastanawiałam się, dlaczego z nimi nie gra. Przyjrzałam się Eri i zobaczyłam, że piłka jest z wody. No, tak dzieci Posejdona. Nagle Percy rzucił we mnie. Pogodziłam się z tym, że będę cała mokra, ale odruchowo spróbowałam złapać ta piłkę. Ze zdziwieniem zauważyłam, że zachowała swoją formę. Ze śmiechem odrzuciłam ją do Eri. Nie zauważyła jej i dość mocno oberwała. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Nina? Jak ty to zrobiłaś?
- Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Chodź do nas! - zawołał Percy – spróbujemy jeszcze raz i zobaczymy czy ci się uda.
Wskoczyłam do wody i do nich podpłynęłam. Kiedy stanęłam na nogach rzucił do mnie piłkę. Znowu ją załapałam.
- No to chyba mam jeszcze jedną siostrę. - powiedział ze śmiechem – No, ale jeszcze nic nie wiadomo.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Z jednej strony fajnie by było jakby się okazało, że jestem córką Posejdona, a z drugiej naprawdę podoba mi się Daniel, a odbić chłopaka siostrze to mi się nie uśmiecha.
- Jak będziemy grać we trójkę w siatkówkę? - zapytała Eri.
- Trudno będzie, ale chyba nam się uda.
- Daniel skarbie, na pewno się do nas nie przyłączysz? - zwróciła się do swojego chłopaka Eri.
- Nie dzięki, ale wy bawcie się dobrze.
- To rzucaj siostra! - zawołał wesoło Percy.
Zaczęliśmy grać i świetnie się bawić dopóki nie zrobiło się gorąco. Wtedy postanowiliśmy popływać. Ciekawie obserwowało się dzieci Posejdona. Prawie nie wynurzali się z wody, a jeśli już to tylko po to by ochlapywać wodą mnie, Daniela lub siebie nawzajem. W pewnym momencie Eri nagle złapała mnie za nogę i wleciałam do wody. Zdziwiło mnie to, że mogłam oddychać pod wodą. Postanowiłam to wykorzystać.

***

Po paru minutach zauważyłam, że Nin nadal nie wypłynęła. Zanurkowałam po to by się rozejrzeć. Nigdzie jej nie widziałam.
- Nin! Gdzie jesteś? - zawołałam zaczynając się denerwować.
- Co jest mała? Co jest z Niną? - zapytał zdziwiony Daniel.
Po chwili zarówno on jak i Percy znaleźli się obok mnie. Byli zaskoczeni i zaciekawieni.
- Jakieś 5 minut temu przeze mnie Nina wylądowałam w wodzie. I dotąd się nie wynurzyła. A pod woda jej nie ma.
- Nie mogła tak po prostu zniknąć. – powiedział Percy – Pewnie wyszła z wody kawałek dalej.
Zaczęliśmy szukać dziewczyny. Martwiłam się czy nic jej się nie stało. W końcu to ja ją wciągnęłam pod wodę. Po paru minutach poddaliśmy się. Niny nigdzie nie było. Byłam przerażona. Nagle za swoimi plecami usłyszałam wrzask. Podskoczyłam wystraszona, a wtedy ktoś mnie chwycił i wciągnął do wody. Fakt, i tak byłam sucha, ale nie było to przyjemne doświadczenie. Wynurzyłam się i zobaczyłam, że Daniel i Percy się śmieją i patrzą na coś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Ninę.
- Ty! - wrzasnęłam na dziewczynę – Jak śmiałaś?!
Cała trójka przestała się śmiać i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Przez ciebie wleciałam do wody!
- Ale przecież nic się nie stało. Nie jesteś nawet mokra. - broniła się Nina.
- To nie zmienia faktu, że przez ciebie się ze mnie śmieją! A ty i tak mi już podpadłaś!- miałam tego dość.
Zbyt długo wstrzymywane emocje, uwolniły się.
- Co ci takiego zrobiłam?
- Udajesz moją przyjaciółkę, a chcesz odbić mi chłopaka!
Dopiero teraz zauważyłam, że moje krzyki ściągnęły nad jezioro Luke'a, Nicka i mnóstwo innych osób.
- A wy co tu robicie? Nie macie innych rzeczy do roboty? Zmiatać mi stąd natychmiast! - wydarłam się na moją publiczność.
Najmłodsi szybko uciekli, starsi odchodzili niechętnie, ciekawi co tu się dzieje. Po 10 minutach oprócz mnie nad jeziorem byli Percy, Luke, Annabeth, Daniel, Nina i Nico.
- Eri, proszę cię. Uspokój się. Nic się takiego nie stało. - próbował uspokoić mnie Percy. Widziałam iż się o mnie martwi i nie chce bym zrobiła coś czego miałabym później żałować.
- Przykro mi Percy, ale nie mogę wytrzymać tego co ona robi. - powiedziałam spokojnie. - Eri ja nie chciałam cię urazić. - spróbowała ponownie Nina.
- Ja ci tego nie wybaczę. Wręcz przeciwnie. Wyzywam cię na pojedynek.
Widziałam, że cała grupa zesztywniała słysząc moje słowa.
- Zgoda. - powiedziała odważnie.
- Percy, daj mi proszę Orkana.
- Przykro mi, ale nie. Jesteś moją siostrą tak samo jak ona. - powiedział patrząc na Ninę.
Nad głową dziewczyny błyskał znaczek trójzęba.
- Tym gorzej dla niej. Luke?
- Nie uważam, żeby ta walka była dobrym pomysłem, ale już ją wyzwałaś. Szerszeń jest twój.
Wzięłam od chłopaka miecz i ponownie odwróciłam się do Niny.
- Co „siostrzyczko”? Nie masz broni? Na pewno MÓJ chłopak ci pożyczy. - powiedziałam akcentując słowo mój.
Daniel z kwaśną miną wręczył Ninie swój miecz.
- Proszę was. Nie zachowujcie się jak dzieci. - powiedziała Ann.
- Trudno. Ja według rodziców zawsze się tak zachowuję. - spojrzałam na stojąca przede mną córkę Posejdona – Nie zmieniasz zdania? Będziesz walczyć?
- Będę.
- No to dawaj.
Zaatakowała pierwsza. Z łatwością odparowałam jej atak. Miałam wrażenie, że albo jest słaba albo walczy niechętnie. Wygrywałam. Nagle zamachnęłam się mieczem, lecz nie celowała bezpośrednio we mnie. Uchyliłam się niedostatecznie szybko. Zapiekło mnie ramię. Miałam wielką szramę od ramienia do łokcia, wyciekał z niej ichor. Patrzyłam na ranę zszokowana. Nie tylko ja, wszyscy obecni patrzyli zdziwieni.
- Ty...ty! Ty śmiałaś mnie zranić!
- A co? Miałam dać się zabić? - zapytała ironicznie Nina.
- No proszę, ktoś tu się prosi o lanie.
Byłam wściekła. Udawała moją przyjaciółkę, żeby odbić mi chłopaka, ośmieszyła mnie przed przyjaciółmi i do tego jeszcze się ze mnie nabija! Zaatakowałam ze zdwojoną siłą. Dziewczyna zaczęła się wycofywać wystraszona. Nagle potknęła się o coś i wylądowała w wodzie. Tylko na to czekałam. Zamachnęłam się mieczem.
- Eri! Stój! - usłyszałam przerażony głos Daniela.
Mój miecz natrafił na przeszkodę kilkanaście centymetrów od twarzy Niny. Była to ściana z wody. Spojrzałam w bok. Tak jak myślała. Przeszkodę stworzył Percy. Wiedziałam, że powinnam się uspokoić ale nie mogłam. Chciałam trafić Ninę. Chciałam zadać jej ból. Zaczęłam uderzać mieczem w przeszkodę. Nie mogłam przestać. Starałam się ją zniszczyć. Wiedziałam, iż ktoś coś do mnie woła, ale ja słyszałam tylko szum. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ręce.
- Już dobrze Eri, uspokój się. - usłyszałam spokojny, męski głos tuż przy uchu – Przestań wymachiwać tym mieczem.
Odwróciłam się i wtuliłam twarz w ramię Nicka. Ręce opuściłam luźno wzdłuż ciała, miecz wypadł mi z ręki i z brzdękiem uderzył o dno. Zaczęłam płakać. Na początku był to delikatny szloch, lecz szybko przeszedł w histeryczny płacz.
- Cicho, cicho. Już dobrze, nie martw się, nic jej nie zrobiłaś. - chłopak głaskał mnie po włosach.
Widziałam jak Percy uwalnia wodę, a Daniel pomaga Ninie wstać i wyciąga ją z jeziora. Po jakimś czasie doszłam do siebie. Odsunęłam się od Nicka i zaczęłam szukać Szerszenia. Po chwili wyszłam z wody i wręczyłam Luke'owi miecz. Po czym pobiegłam do domku.

***

Staliśmy jeszcze przez jakiś czas nad jeziorem.
- No takiej furii to ja się po niej nie spodziewałem. - powiedział Luke z lekkim podziwem.
- No cóż. Żadne z nas się nie spodziewało. - odpowiedziałem.
Byłem zły na siebie, że to Nico jako pierwszy zareagował, a nie ja, przeszkadzało mi też to, iż wiedział jak Eri uspokoić. Zauważyłem spojrzenie Annabeth utkwione we mnie.
- Percy nie obwiniaj się. - powiedziała nadal na mnie patrząc.
- No właśnie. To moja wina. - rzekł Daniel – Całą uwagę poświęcałem Ninie, to zrobiła się Eri zazdrosna.
- Może i tak. Dobra, idę jej poszukać.
Ruszyłem w stronę obozu. Tak jak się spodziewałem, znalazłem ją w jej stajni. Gdy wszedłem nie dała po sobie poznać czy mnie zauważyła i dalej czyściła swojego pegaza.
- Cześć Eri. Witaj Milko.
„Witaj Percy”
- Hej. – odpowiedziała nie odwracając się siostra.
- Er proszę, możesz na mnie spojrzeć?
Dziewczyna po chwili wahania postanowiła spełnić moja prośbę. Miała zaczerwienione i spuchnięte oczy. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, a później Eri znowu odwróciła się do Milki. Wróciła do czynności, która jej przerwałem.
- Co się stało? Czemu aż tak się zdenerwowałaś?
- Ja wychowałam się w zupełnie innych warunkach Percy. U nas wszelkie spory zawsze rozwiązywano pojedynkiem, a zniewag tak łatwo nie przebaczano. Zresztą wiesz jak zachowują się bogowie, nie muszę ci tego tłumaczyć.
- To rozumiem, ale ta furia. Skąd się wzięła?
- Przez 14 lat mojego życia byłam rozpieszczoną jedynaczką. Później trafiłam tutaj. Od strony mamy miałam dużo rodzeństwa, a od taty tylko ciebie. I nagle puf i mam kolejną siostrę. Do tego siostra ta wodzi rozmarzonymi oczami za moim chłopakiem. Taka nagła zmiana była nie przyjemna. A do tego ona dała radę mnie zranić. Uraziło to moją dumę.
- O bogowie. Eri ty próbowałaś ją zabić!
- No wiem! Nie potrafię sobie tego wybaczyć. Nie wiem czemu chciałam to zrobić. - dziewczyna zaczęła podciągać nosem.
Wiedziałem, że jeżeli czegoś zaraz nie zrobię to ona znowu zacznie płakać.
- Eri przepraszam. Uspokój się proszę. Nie wiem co robić gdy dziewczyna płacze.
Siostra uśmiechnęła się. Ucieszyłem się, że udało mi się zapobiec kolejnej powodzi łez.
- Jutro, a może jeszcze dzisiaj przyjadą pozostali obozowicze. - powiedziałem, żeby zmienić temat.
- Tak, ciekawe ile będzie nowych osób.
- Grover ostatnio mi mówił, iż znalazł jedną dziewczynę.
- O. To super. Ciekawe kto to będzie.
No cóż. Za dużo mi nie powiedział. Inni uczniowie dziwili by się czemu rozmawia z tęczą.
- Uczniowie? A czemu mieliby to widzieć?
- Grover jest teraz w szkole z internatem w Chicago.
- Szkoła z internatem to ta gdzie uczniowie mieszkają, tak?
- Tak. To właśnie taka szkoła.
- Byłeś kiedyś w takiej?
- Parę razy. Ale każdej mnie wyrzucali.
- Czemu właściwie teraz te dwa ostatnie lata spędziłeś na obozie? Wiem od Ann, że wcześniej jeździłeś do domu na resztę roku.
- Pierwszy rok zostałem ze względu na ciebie.
- Na mnie?
- Tak. Ojciec prosił mnie, żebym został i pomógł ci się przystosować.
- A drugi rok?
- Nie wiem. Jakoś tak. Nie chciałem wracać do domu sam. Przyzwyczaiłem się do tego, że mam irytującą, małą siostrzyczkę za współlokatorkę.
- Ale chciałeś, żeby się wyprowadziła.
- Tak, ale mimo wszystko podobało mi się to, że nie musiałem mieszkać sam. A zresztą była II wojna z tytanami, musiałem pomóc.
- No tak. A po wakacjach pójdziesz do szkoły?
- Pewnie tak, mama chce bym skończył liceum.
Zauważyłem, że Eri posmutniała.
- Co jest mała?
- Nic, nic. Ja po prostu też chciałabym iść do szkoły. A ja nawet nie mogę opuścić obozu, żeby nikt się nie czepiał.
- Przykro mi Er, ale nic na to nie poradzę.
- Dał byś radę, proszę. Pomóż mi się stąd wyrwać. Chcę być jak normalny człowiek. Chodzić do szkoły. Uczyć się. Spotykać nowych ludzi.
- No zobaczymy co da się zrobić. - wiedziałem, że nie powinienem, ale chciałem, żeby byłą szczęśliwa. A jak widać ona do szczęścia potrzebuje odrobiny wolności.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk kochny.
- No dobra, koniec płakania i narzekania, idziemy na obiad. Do zobaczenia Milka!
„Pa Percy, pa Eri”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz