wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 3

Następnego dnia
Kiedy się obudziłam, minęła dłuższa chwila nim się zorientowałam gdzie jestem. Domek Posejdona. Wszystkie wczorajsze wydarzeniami się przypomniały. Najchętniej bym została tu na cały dzień. Bałam się, że Eri znowu coś trafi do głowy. Schowałam się pod kołdrę. „Nie będę nic dzisiaj robić” postanowiłam. Po chwili usłyszałam głosy. To był Percy i … Daniel? Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - mruknęłam, ale nie miałam ochoty, żeby ktoś mnie odwiedzał.
W drzwiach stanął Daniel.
- I co Nina? Wszystko w porządku? - zapytał podchodząc bliżej.
Zdobyłam się na to, żeby pokręcić głową.
- Rozumiem cię. - odpowiedział – Tyle rzeczy się wczoraj wydarzyło... - zawahał się przez chwilę – Żałuję, że to przeze mnie Eri cię tak potraktowała.
- Nie przejmuj się. Nic się w końcu nie stało.
- Ale mogło się stać.
Spojrzałam na niego. Było widać, że się martwi i obwinia o to, co się wczoraj wydarzyło. Poczułam, że muszę go pocieszyć.
- To przecież nie była twoja wina. - powiedziałam.
Zobaczyłam, że Daniel kręci głową.
- Nie znasz Eri tak dobrze jak ja. - zaczął – Ona bywa strasznie zazdrosna. W dodatku, jak ją obserwowałem od czasu jak się pojawiłaś, to ciągle zastanawiała się kim jesteś. Jak gdyby czuła się zagrożona...
- Przeze mnie? - zapytałam zaskoczona.
- Chyba. Wiesz co, nie mówmy o tym. Widzę, że się lekko denerwujesz.
W tym momencie do pokoju wszedł Percy.
- Idziemy nad jezioro? - zapytał.
- Ja nigdzie dzisiaj nie wychodzę. - zaprotestowałam zanim zdążył cokolwiek dodać.
- Nina, daj spokój, przecież nic się nie stanie. - powiedział Daniel – Chodź z nami.
- Nie. - twardo obstawałam przy swoim.
Daniel na mnie spojrzał i chyba ten jego wzrok by mnie przekonał, gdyby nie wtrącił się Percy.
- Widzisz, że jest oszołomiona, po wczorajszych wydarzeniach. Daj jej odpocząć. - zwrócił się do Daniela.
Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.

***

Obudziło mnie światło wpadające przez okno. Nie miałam ochoty wstawać, ale wiedziałam, że nie mogę zostać cały dzień w łóżku. Ruszyłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy już ubrana, w krótkie spodenki i czerwoną koszulę, zwlokłam się do kuchni była 11. Zjadłam pośpiesznie śniadanie i poszłam nakarmić Milkę.
- Hej dziewczynko! Sorry, że dzisiaj tak późno.
„Jakoś to przeżyję, jeżeli dostanę dzisiaj podwójną porcję” - Hahaha. Dobrze, dobrze dostaniesz.
Trochę jeszcze siedziałam z Milką, po czym poszłam zobaczyć czy już przyjechali nowi obozowicze. Ruszyła do wyjścia z obozu. Po drodze witałam się ze znanymi mi obozowiczami, którzy wrócili na wakacje. Rozglądałam się za Groverem i dziewczyną, którą miał przyprowadzić. Nagle zauważyłam go.
- Hej kozłonogu! - zawołałam.
- Eri! - krzyknął zadowolony.
Podbiegł do mnie i przytulił do siebie. Po chwili zauważyłam, że podeszła do nas ciemnowłosa dziewczyna z zielonymi oczami. Nie mogła mieć więcej niż 15 lat. To musiała być ta nowa heroska.
- To jest Amy. - przedstawił ją Grover.
- Hej, ja jestem Eri.
Podałyśmy sobie ręce.
- No dobra. Er oprowadzisz ją?
- Spoko.
- A wiesz gdzie znajdę Percy'ego?
- Mój brat pewnie jest nad jeziorem. Założę się, że spotkasz tam też moją „siostrzyczkę” i mojego chłopaka.
- Ok, dzięki. - powiedział i ruszył w stronę jeziora.
- To chodź. Pokażę ci obóz. - zwróciłam się do Amy.

***

Ta cała Eri wydała mi się dziwna. Poczuła się przy niej nieswojo, miała w sobie coś takiego co mnie zdenerwowała. Gdy oprowadzała mnie po obozie coś mówiła, ale nie słuchałam. Moją uwagę bardziej przykuła wala na miecze, którą zauważyłam od razu. Nakręciłam się, miałam ochotę powalczyć z nimi. Nie wiem skąd to się u mnie bierze, od dziecka jestem agresywna i waleczna. Gdy te dwie osoby zaczęły walczyć bardziej zaciekle nie mogłam się powstrzymać. Poczułam przypływ adrenaliny, źrenice mi się powiększyły, a krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej. Ręce mnie świerzbiły,a by chwycić miecz i się przyłączyć. Eri spojrzała na mnie chłodno, gasząc we mnie cały zapał. Westchnęłam i poszłyśmy dalej. Obeszłyśmy cały obóz.
- Skończyłyśmy. - Eri spojrzała na mnie radośnie.
- Spoko, to co teraz? - zapytałam.
- No nie wiem.. Może pójdziemy sobie nad jezioro? - uśmiechnęła się niepewnie.
Chciała być miła, ale wiedziałam, że coś jej we mnie nie pasowało i vice versa. Nie znałam jej, więc nie chciałam oceniać książki po okładce.
- Dobrze, chodźmy. - z trudem odwzajemniłam uśmiech.
Z daleka już zauważyłam Grovera, siedzącego z jakimś chłopakiem. Z tego co zrozumiałam to jest brat Eri. Chciałam podejść, bo nie byłam przekonana do siedzenia z tą dziewczyną sam na sam.
- Hejka Amy! - Grover krzyknął, gdy nas zauważył – Jak tam? Eri pokazała ci obóz? Podoba ci się?
- Całkiem nieźle. Tak. Tak. - powiedziałam krótko, powoli podchodząc.
- Cześć, jestem Percy. - Chłopak wyciągnął rękę w geście powitania.
- Hej, Amy. - uśmiechnęłam się lekko.
Rozmawialiśmy we czwórkę. Na szczęście nie czułam się przy nich jakoś głupio, całkiem fajnie i swobodnie się z nimi gadało.

***

Nudziłam się. Mogłam nie zostawać tu na cały dzień, nie było tu nic d roboty.
U Hermesa przynajmniej zawsze było z kim pogadać, a tu byłam sama. Percy poszedł chyba z Danielem nad jezioro. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - przyszło mi do głowy, że chyba jestem w lepszym nastroju niż rano.
Do domku wszedł Daniel.
- Jak tam? - zapytał z uśmiechem.
- Lepiej niż rano. - uśmiechnęłam się.
Zauważyłam, że znowu czuje się nieswojo w jego towarzystwie.
- Zmieniłaś zdanie i wyjdziesz dzisiaj z domku? - zapytał.
- Może wyjdę... A dlaczego pytasz? - byłam zaciekawiona co mu przyszło do głowy.
- Dzisiaj są sztuczne ognie. - wyjaśnił – Chciałabyś iść na nie razem ze mną?
- To ma być zaproszenie?
- Tak. - odpowiedział – To jak? - zapytał, w jego głosie wyraźnie dało się usłyszeć nadzieję.
Nagle zrozumiałam co powodowało moje wątpliwości.
- A Eri? - Daniel chyba zrozumiał o co mi chodzi.
- Nie martw się. Jak będziesz ze mną to nic ci się nie stanie.

Zrozumiałam, że on o tę sytuację części obwinia siebie, a po części Eri. I chyba na razie będzie jej unikał. Spojrzałam na niego, nie wiedziałam czy powinnam się zgodzić. Eri już mnie nie lubi, a nie chcę żeby miała we mnie wroga. Tylko, że nie mogę nie rozmawiać z Danielem, bo jej się to nie podoba. Postanowiłam zaryzykować.
- Pójdę, ale nie wiem czym to się skończy. - miałam przeczucie, że konsekwencje mojej decyzji wpłyną na wiele rzeczy.
- To przyjdę po ciebie pół godziny przed pokazem. - Daniel uśmiechnął się – Do zobaczenia.
- To na razie. - uśmiechnęłam się.
To przeczucie ciągle nie dawało mi spokoju. Postanowiłam na razie o tym nie myśleć i szykować się na wieczór.
W szafie znalazłam sukienkę, którą Eri mi pożyczyła na urodziny Daniela. Wiedziałam, że zapewne będzie wściekła jeżeli mnie w niej zobaczy, ale nie miałam żadnej innej sukienki. Kiedy byłam już gotowa, zdałam sobie sprawę, że nie wiem, która jest godzina. Na szczęście nie musiałam długo czekać, w pewnym momencie Daniel wszedł do środka razem z Percy'm.
- Hej siostra. - powiedział Percy.
Zrobiło mi się miło.
- Idziemy? - zapytał Daniel
- Myślę, że tak.
Wyszliśmy z domku i razem usiedliśmy na plaży.

***

Siedziałam na plaży z Percy'm, Groverem i Amy aż do obiadu. W trakcie posiłku siedziałam co prawda z Danielem przy stole, ale nawet nie zaszczyciłam go spojrzeniem. Zastanawiałam się nad uczuciem, które towarzyszyło mi przy Amy. Wydawała się sympatyczna, ale nie mogłam pozbyć się otaczającego mnie napięcia, gdy była w pobliżu. Dopiero po chwili zorientowałam się, że coś się zmieniło. Rozejrzałam się. Koło mnie na ławce ktoś siedział.
- Eros! Hej, dawno cię nie widziałam.
- Hej Eri. Ostatni raz widzieliśmy się chyba dwa lata temu, nie?
- No tak. Na moich 14 urodzinach.
Eros nachylił się i pocałował mnie w policzek.
- To co? Idziemy się przejść i pogadać?
- Dobra. - wstałam od stołu.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wszyscy się na mnie gapią. Zignorowałam to i wyszłam z przyjacielem ze stołówki. Idąc w stronę jeziora razem z Erosem, zaczęłam mu się przyglądać. Urósł i wyprzystojniał. Teraz wyglądał na osiemnastolatka.
- Nadal dopasowujesz się do mnie wiekiem? - zapytałam.
- No wiesz, łatwiej mi cię wtedy zrozumieć.
- Nie wolisz być wiecznie dzieckiem, tak jak kiedyś?
Nie był zbyt zadowolony z tego pytania. Nie lubił jak ktoś wiązał go z postacią dziecka w pieluszce latającego po świecie przedstawianą na obrazach, ale wiedziałam, iż kiedyś naprawdę tak wyglądał.
- Czasami za tym tęsknie, - powiedział szczerze – ale ta postać też ma swoje plusy. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Musisz mieć ważną sprawę skoro nagle pojawiłeś się tutaj.
- Jakbyś zgadała.
- To o co chodzi?
- Uważaj.
- Na co? Na kogo?
- Na siebie. Czekają cię teraz wybory, które mogą mieć poważne konsekwencje. Aaa i jeszcze jedno. W lipcu jedna decyzja wpłynie na całe twoje życie. Wybierz mądrze, jesteś córką Ateny, nie powinnaś mieć z tym problemu.
- Ale skąd ty to wiesz? I czemu nie podasz mi jakiś szczegółów?
- Wiem to, ponieważ Afrodyta mi powiedziała.
- Afrodyta? A co ona ma wspólnego z przepowiadaniem przyszłości?
- W twoim przypadku dużo. Wkrótce zrozumiesz.
- Erosie, proszę.
- Nie mogę ci więcej powiedzieć. Pozwolono mi cię jedynie ostrzec. No dobra, muszę już iść.
- Co? Tak wcześnie? - zapytałam zawiedziona.
- Pozwolono mi jedynie na krótką wizytę. Życie pomniejszego boga jest bardziej ograniczone, ale kiedyś sama się o tym przekonasz. Nie martw się, niedługo znowu się spotkamy.
- Mam nadzieję.
Chłopak pocałował mnie w policzek i zniknął w chmurze czerwono-różowego światła. Stałam jeszcze przez jakiś czas patrząc na jezioro. W końcu postanowiłam się ruszyć.
Gdy byłam już pod domkiem, usłyszałam wołanie:
- Eri! Hej Eri!
- Cześć Luke.
- Kto to był ten chłopak, który się koło ciebie pojawił na obiedzie?
- Eros, bóg miłości. Mój najlepszy przyjaciel.
- Serio?
- Tak.
- Nieźle. Jakie masz plany na wieczór? - zapytał zmieniając temat.
- Na dzisiaj? A no tak. Dzisiaj są sztuczne ognie?
- Tak Er, to dzisiaj.
- Normalnie pewnie spędziłabym ten wieczór z Danielem, ale w obecnej sytuacji... A czemu pytasz?
- Tak sobie. - powiedział niewinnie.
Zbyt niewinnie.
- Co ci chodzi po głowie Castellan?
- A czy ja zawsze muszę coś knuć księżniczko?
Po tym jak błyszczały mu oczy poznałam, że chce komuś zrobić kawał. I chyba nawet wiedziałam komu.
- Kto jest celem?
- Daniel.
- Dobra, wchodzę w to.
- Liczyłem na taką odpowiedź księżniczko.
Ignorując fakt, że znowu mnie tak nazwał, nie żeby mi to przeszkadzało, zapytałam:
- To jaki jest plan?
- Pójdziesz ze mną na pokaz sztucznych ogni.
- Co?!
- Nie chodzi o randkę, spokojnie. Chodzi tylko o to by Daniel był zazdrosny.
- Niech będzie. Przyjdź do naszego domku na 30 minut przed pokazem.
- Czemu 30?
- Bo wtedy większość już jest na plaży. Chcę, żeby ludzie widzieli, że ja się tak łatwo nie dam ośmieszyć.
Luke uśmiechnął się łobuzersko. Widać było, iż plan zezłoszczenia Daniela bardzo mu się podoba.
- No to do zobaczenia później. - powiedziałam odchodząc.
Weszłam do domku, kierując się do łazienki. Już czysta i z wysuszonymi włosami, ruszyłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wybrałam klasyczny zestaw. Czarna sukienka i czarne sandałki. Potem sięgnęłam po kuferek z biżuterią. Wysypałam połowę jego zawartości na podłogę. Przeglądając biżuterię wyszukałam interesującą mnie rzecz. Lecz zawartość czarnego woreczka była inna niż się spodziewałam. Ze środka wypadły na moją dłoń kolczyki, pierścionek i naszyjnik. Zarówno pierścionek jak i jeden z kolczyków miały kształt sowy, natomiast drugi kolczyk i zawieszka naszyjnika wyglądały jak pomniejszona wersja trójzębu mojego ojca.
Zajrzałam z powrotem do kuferka. Znalazłam tam woreczek, którego szukałam. W środku była czerwona bransoletka. Niby tylko kawałek rzemienia z zawieszonymi na nim koralikami, ale miała dla mnie dużą wartość. W pierwsze walentynki jakie spędzałam na obozie znalazłam ją na poduszce wraz z karteczką, na której było napisane: „Jesteś niezwykła Eri. Nie zapomnij o tym nigdy, cokolwiek by się działo.” Nie wiedziałam od kogo to prezent, ale bardzo lubiłam nosić tą bransoletkę.
Chowając biżuterię z powrotem do skrzynki zastanawiałam się skąd wziął się ten drugi woreczek. W momencie, w którym chciałam schować go do pudełka poczułam, że nie powinnam tego robić. Wysypałam jego zawartość znów na swoją rękę. Ogarnęło mnie uczucie, iż niedługo będzie mi potrzebna.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zerknęłam na zegarek – 19:45. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam kiedy minął czas. Szybko założyłam bransoletkę, kolczyki, naszyjnik oraz pierścionek i poszłam otworzyć drzwi.
- Cześć Eri.
Na progu stał Luke, ale wyglądał inaczej niż zwykle. Jego znoszoną koszulkę obozową i podarte spodnie zastąpiła niebieska koszula i nowe dżinsy.
-No, proszę. Ale się ktoś tu wystroił. - uśmiechnęłam się złośliwie, wiedząc jak bardzo nie lubi komentarzy na temat jego ciuchów.
- Weź przestań. Zresztą ty też się ładnie ubrałaś.
- Ja ZAWSZE ładnie wyglądam Castellan.
W tym momencie z góry zszedł Daniel. Zdziwiłam się, nie wiedziałam że był w domku.
- O! Cześć. - powiedział zaskoczony – Co tu robisz Luke?
- Przyszedłem po Eri. - odpowiedział uśmiechając się niewinnie.
- To bawcie się dobrze. - powiedział Daniel wychodząc z domku.
- Co?! Jak to? Kompletnie go to nie ruszyło? - byłam zszokowana.
- Ukrywa emocje. Dobra, chodź. Nawet jak się nie wkurzy to możemy chociaż pooglądać pokaz.
- W sumie racja. - złapałam go za rękę i pociągnęłam na plażę.

***

Na plaży wszyscy oglądali pokaz sztucznych ogni. Patrzyłam na to z daleka. Siedziałam sama i trochę mi się nudziło. Wydało mi się śmieszne, że obozowicze na ten pokaz szukają sobie pary. Czy to takie ważne? Po chwili stwierdziłam, że pójdę tam sama. Nie myślałam o tym, iż mogę przyciągnąć uwagę innych. Kiedy weszłam na plażę wszyscy odwrócili się w moją stronę. Poczułam się trochę nieswojo. Usiadłam gdzieś na tyłach tłumu i przyglądałam się pokazowi. Słyszałam szepty obozowiczów i ich komentarze o tym, że przyszłam sama. Byłam tam, aż do końca. Dzieci Hefajstosa odwaliły kazał niezłej roboty, pokaz był super. Wracałam powoli. Ludzie wyprzedzali mnie, niektórzy przy domkach żegnali się czule. Takie sceny publicznie pokazywane trochę mnie obrzydzały. W drodze do mojego domku zauważyłam Er, był z nią Luke mój chwilowo grupowy. Nie byłam na obozie za długo, ale wydało mi się dziwne, że była z nim, a nie z Danielem, który jak się dowiedziałam, jest jej chłopakiem.

***

Siedzieliśmy ukryci przed spojrzeniami innych za skałą. Wolałam nie prowokować komentarzy o tym, że poszłam na największe randkowisko obozu z chłopakiem własnej siostry. Chociaż i tak, jak szliśmy razem an plażę to wszyscy się gapili.
Po chwili siedzenia Daniel położył się na piasku i pociągnął mnie za sobą. Leżeliśmy objęci patrząc w niebo. I choć wiedziałam, iż nie powinnam to było zbyt przyjemne, by to przerwać. Nagle koło nas usłyszałam śmiech jakiejś dziewczyny. Po chwili dołączył do niej jej kompan. „Raz się żyje. Najwyżej nas tu zobaczą.” - pomyślałam. Po chwili głosy się oddaliły. Znów skupiłam się na niebie. Pokaz był cudowny. Miej więcej w jego połowie, Daniel odsunął się i usiadł, zrobiłam to samo. Po chwili zdałam sobie sprawę, że chłopak nie obserwuje pokazu, tylko mnie. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w jego ciemnobrązowe oczy.
- Nina – zaczął – muszę powiedzieć ci coś ważnego.
Milczałam czekając na to co powie.
- Od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem, podobasz mi się. Jesteś cudowna. Masz śliczny uśmiech i wspaniały charakter. - zamilkł obserwując moją reakcję, po czym dokończył – Kocham cię Nina.
Byłam zszokowana. Niby już mi mówił, że mu się podobam, ale wyznanie miłości? To coś zupełnie innego. Nagle zauważyła, iż w trakcie, gdy ja byłam pogrążona we własnych myślach, chłopak przysunął się do mnie. Wiedziałam co chce zrobić i nie broniłam się przed tym. Też tego chciałam i to od chwili, gdy go poznałam.
Chwilę później poczułam jego wargi na moich ustach. Pocałunek był bardzo przyjemny. Daniel był bardzo czuły i delikatny. Wiedziałam, iż będę miała z tego powodu kłopotu, ale nie chciałam przerywać pocałunku.
Resztę pokazu spędziłam w jego ramionach ciesząc się wieczorem.

***

Usiedliśmy ba skale skąd mogliśmy obserwować całą zatokę. Luke opowiadał mi mnóstwo kawałów. Gdy przez chwilę byliśmy cicho, usłyszałam głosy dochodzące z lewej. Spojrzałam w tamtą stronę, ale nic nie zauważyłam. Spojrzałam w dół. Na piasku siedzieli Daniel i Nina. Zaczęłam nasłuchiwać.
- Kocham cię Nina. - powiedział Daniel.
Gdy usłyszałam te słowa, zmroziło mnie. Po chwili zrobiło się gorzej. Daniel zaczął się z nią całować. Ugodziło mnie to w samo serce. Jak on mógł mi to zrobić?!
- Eri tylko nie płacz. - szepnął do mnie Luke.
Spojrzałam na niego. W jego niebieskich oczach dostrzegłam smutek i współczucie. Wiedziałam, że on też usłyszał co powiedział Daniel.
W moich oczach stanęły łzy, ale nie chciałam płakać. Nie przez takiego idiotę. Zacisnęłam pięści.

***

Zastanawiało mnie to, czemu Eri była smutna. Od grupy stojącej niedaleko usłyszałam, że Daniel całował się z Niną, siostrą Eri. Byłam zła. Nie znałam go za dobrze, ale żaden chłopak nie powinien tak traktować swojej dziewczyny. W moich oczach bardzo wiele stracił, myślałam że jest równym gościem, kiedy Eri mi go przedstawiła. Nie wiem czemu, ale miałam ochotę ze złości rozłupać mu czaszkę. Nie mogłam tego zrobić, ale moje mniemanie o nim drastycznie spadło.


sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 2

Tydzień później 
Byłam wykończona. Nigdy tak intensywnie nie ćwiczyłam,a dopiero skończyliśmy trening walki. Postanowiłam odpocząć na pomoście, na plaży. Chciałam przemyśleć ostatnie wydarzenia, bo ostatnio wiele się wydarzyło. Kilka razy rozmawiałam z Danielem i nadal go nie rozumiałam. Położyłam się na pomoście i spojrzałam w niebo. Było bezchmurne. Po chwili musiałam zasnąć, bo nagle obudziła mnie woda, którą ktoś mnie ochlapał. Usiadłam na pomoście i zobaczyłam, że Eri i Percy grają w siatkówkę w wodzie. Daniel siedział na brzegu, zastanawiałam się, dlaczego z nimi nie gra. Przyjrzałam się Eri i zobaczyłam, że piłka jest z wody. No, tak dzieci Posejdona. Nagle Percy rzucił we mnie. Pogodziłam się z tym, że będę cała mokra, ale odruchowo spróbowałam złapać ta piłkę. Ze zdziwieniem zauważyłam, że zachowała swoją formę. Ze śmiechem odrzuciłam ją do Eri. Nie zauważyła jej i dość mocno oberwała. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Nina? Jak ty to zrobiłaś?
- Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Chodź do nas! - zawołał Percy – spróbujemy jeszcze raz i zobaczymy czy ci się uda.
Wskoczyłam do wody i do nich podpłynęłam. Kiedy stanęłam na nogach rzucił do mnie piłkę. Znowu ją załapałam.
- No to chyba mam jeszcze jedną siostrę. - powiedział ze śmiechem – No, ale jeszcze nic nie wiadomo.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Z jednej strony fajnie by było jakby się okazało, że jestem córką Posejdona, a z drugiej naprawdę podoba mi się Daniel, a odbić chłopaka siostrze to mi się nie uśmiecha.
- Jak będziemy grać we trójkę w siatkówkę? - zapytała Eri.
- Trudno będzie, ale chyba nam się uda.
- Daniel skarbie, na pewno się do nas nie przyłączysz? - zwróciła się do swojego chłopaka Eri.
- Nie dzięki, ale wy bawcie się dobrze.
- To rzucaj siostra! - zawołał wesoło Percy.
Zaczęliśmy grać i świetnie się bawić dopóki nie zrobiło się gorąco. Wtedy postanowiliśmy popływać. Ciekawie obserwowało się dzieci Posejdona. Prawie nie wynurzali się z wody, a jeśli już to tylko po to by ochlapywać wodą mnie, Daniela lub siebie nawzajem. W pewnym momencie Eri nagle złapała mnie za nogę i wleciałam do wody. Zdziwiło mnie to, że mogłam oddychać pod wodą. Postanowiłam to wykorzystać.

***

Po paru minutach zauważyłam, że Nin nadal nie wypłynęła. Zanurkowałam po to by się rozejrzeć. Nigdzie jej nie widziałam.
- Nin! Gdzie jesteś? - zawołałam zaczynając się denerwować.
- Co jest mała? Co jest z Niną? - zapytał zdziwiony Daniel.
Po chwili zarówno on jak i Percy znaleźli się obok mnie. Byli zaskoczeni i zaciekawieni.
- Jakieś 5 minut temu przeze mnie Nina wylądowałam w wodzie. I dotąd się nie wynurzyła. A pod woda jej nie ma.
- Nie mogła tak po prostu zniknąć. – powiedział Percy – Pewnie wyszła z wody kawałek dalej.
Zaczęliśmy szukać dziewczyny. Martwiłam się czy nic jej się nie stało. W końcu to ja ją wciągnęłam pod wodę. Po paru minutach poddaliśmy się. Niny nigdzie nie było. Byłam przerażona. Nagle za swoimi plecami usłyszałam wrzask. Podskoczyłam wystraszona, a wtedy ktoś mnie chwycił i wciągnął do wody. Fakt, i tak byłam sucha, ale nie było to przyjemne doświadczenie. Wynurzyłam się i zobaczyłam, że Daniel i Percy się śmieją i patrzą na coś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Ninę.
- Ty! - wrzasnęłam na dziewczynę – Jak śmiałaś?!
Cała trójka przestała się śmiać i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Przez ciebie wleciałam do wody!
- Ale przecież nic się nie stało. Nie jesteś nawet mokra. - broniła się Nina.
- To nie zmienia faktu, że przez ciebie się ze mnie śmieją! A ty i tak mi już podpadłaś!- miałam tego dość.
Zbyt długo wstrzymywane emocje, uwolniły się.
- Co ci takiego zrobiłam?
- Udajesz moją przyjaciółkę, a chcesz odbić mi chłopaka!
Dopiero teraz zauważyłam, że moje krzyki ściągnęły nad jezioro Luke'a, Nicka i mnóstwo innych osób.
- A wy co tu robicie? Nie macie innych rzeczy do roboty? Zmiatać mi stąd natychmiast! - wydarłam się na moją publiczność.
Najmłodsi szybko uciekli, starsi odchodzili niechętnie, ciekawi co tu się dzieje. Po 10 minutach oprócz mnie nad jeziorem byli Percy, Luke, Annabeth, Daniel, Nina i Nico.
- Eri, proszę cię. Uspokój się. Nic się takiego nie stało. - próbował uspokoić mnie Percy. Widziałam iż się o mnie martwi i nie chce bym zrobiła coś czego miałabym później żałować.
- Przykro mi Percy, ale nie mogę wytrzymać tego co ona robi. - powiedziałam spokojnie. - Eri ja nie chciałam cię urazić. - spróbowała ponownie Nina.
- Ja ci tego nie wybaczę. Wręcz przeciwnie. Wyzywam cię na pojedynek.
Widziałam, że cała grupa zesztywniała słysząc moje słowa.
- Zgoda. - powiedziała odważnie.
- Percy, daj mi proszę Orkana.
- Przykro mi, ale nie. Jesteś moją siostrą tak samo jak ona. - powiedział patrząc na Ninę.
Nad głową dziewczyny błyskał znaczek trójzęba.
- Tym gorzej dla niej. Luke?
- Nie uważam, żeby ta walka była dobrym pomysłem, ale już ją wyzwałaś. Szerszeń jest twój.
Wzięłam od chłopaka miecz i ponownie odwróciłam się do Niny.
- Co „siostrzyczko”? Nie masz broni? Na pewno MÓJ chłopak ci pożyczy. - powiedziałam akcentując słowo mój.
Daniel z kwaśną miną wręczył Ninie swój miecz.
- Proszę was. Nie zachowujcie się jak dzieci. - powiedziała Ann.
- Trudno. Ja według rodziców zawsze się tak zachowuję. - spojrzałam na stojąca przede mną córkę Posejdona – Nie zmieniasz zdania? Będziesz walczyć?
- Będę.
- No to dawaj.
Zaatakowała pierwsza. Z łatwością odparowałam jej atak. Miałam wrażenie, że albo jest słaba albo walczy niechętnie. Wygrywałam. Nagle zamachnęłam się mieczem, lecz nie celowała bezpośrednio we mnie. Uchyliłam się niedostatecznie szybko. Zapiekło mnie ramię. Miałam wielką szramę od ramienia do łokcia, wyciekał z niej ichor. Patrzyłam na ranę zszokowana. Nie tylko ja, wszyscy obecni patrzyli zdziwieni.
- Ty...ty! Ty śmiałaś mnie zranić!
- A co? Miałam dać się zabić? - zapytała ironicznie Nina.
- No proszę, ktoś tu się prosi o lanie.
Byłam wściekła. Udawała moją przyjaciółkę, żeby odbić mi chłopaka, ośmieszyła mnie przed przyjaciółmi i do tego jeszcze się ze mnie nabija! Zaatakowałam ze zdwojoną siłą. Dziewczyna zaczęła się wycofywać wystraszona. Nagle potknęła się o coś i wylądowała w wodzie. Tylko na to czekałam. Zamachnęłam się mieczem.
- Eri! Stój! - usłyszałam przerażony głos Daniela.
Mój miecz natrafił na przeszkodę kilkanaście centymetrów od twarzy Niny. Była to ściana z wody. Spojrzałam w bok. Tak jak myślała. Przeszkodę stworzył Percy. Wiedziałam, że powinnam się uspokoić ale nie mogłam. Chciałam trafić Ninę. Chciałam zadać jej ból. Zaczęłam uderzać mieczem w przeszkodę. Nie mogłam przestać. Starałam się ją zniszczyć. Wiedziałam, iż ktoś coś do mnie woła, ale ja słyszałam tylko szum. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ręce.
- Już dobrze Eri, uspokój się. - usłyszałam spokojny, męski głos tuż przy uchu – Przestań wymachiwać tym mieczem.
Odwróciłam się i wtuliłam twarz w ramię Nicka. Ręce opuściłam luźno wzdłuż ciała, miecz wypadł mi z ręki i z brzdękiem uderzył o dno. Zaczęłam płakać. Na początku był to delikatny szloch, lecz szybko przeszedł w histeryczny płacz.
- Cicho, cicho. Już dobrze, nie martw się, nic jej nie zrobiłaś. - chłopak głaskał mnie po włosach.
Widziałam jak Percy uwalnia wodę, a Daniel pomaga Ninie wstać i wyciąga ją z jeziora. Po jakimś czasie doszłam do siebie. Odsunęłam się od Nicka i zaczęłam szukać Szerszenia. Po chwili wyszłam z wody i wręczyłam Luke'owi miecz. Po czym pobiegłam do domku.

***

Staliśmy jeszcze przez jakiś czas nad jeziorem.
- No takiej furii to ja się po niej nie spodziewałem. - powiedział Luke z lekkim podziwem.
- No cóż. Żadne z nas się nie spodziewało. - odpowiedziałem.
Byłem zły na siebie, że to Nico jako pierwszy zareagował, a nie ja, przeszkadzało mi też to, iż wiedział jak Eri uspokoić. Zauważyłem spojrzenie Annabeth utkwione we mnie.
- Percy nie obwiniaj się. - powiedziała nadal na mnie patrząc.
- No właśnie. To moja wina. - rzekł Daniel – Całą uwagę poświęcałem Ninie, to zrobiła się Eri zazdrosna.
- Może i tak. Dobra, idę jej poszukać.
Ruszyłem w stronę obozu. Tak jak się spodziewałem, znalazłem ją w jej stajni. Gdy wszedłem nie dała po sobie poznać czy mnie zauważyła i dalej czyściła swojego pegaza.
- Cześć Eri. Witaj Milko.
„Witaj Percy”
- Hej. – odpowiedziała nie odwracając się siostra.
- Er proszę, możesz na mnie spojrzeć?
Dziewczyna po chwili wahania postanowiła spełnić moja prośbę. Miała zaczerwienione i spuchnięte oczy. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, a później Eri znowu odwróciła się do Milki. Wróciła do czynności, która jej przerwałem.
- Co się stało? Czemu aż tak się zdenerwowałaś?
- Ja wychowałam się w zupełnie innych warunkach Percy. U nas wszelkie spory zawsze rozwiązywano pojedynkiem, a zniewag tak łatwo nie przebaczano. Zresztą wiesz jak zachowują się bogowie, nie muszę ci tego tłumaczyć.
- To rozumiem, ale ta furia. Skąd się wzięła?
- Przez 14 lat mojego życia byłam rozpieszczoną jedynaczką. Później trafiłam tutaj. Od strony mamy miałam dużo rodzeństwa, a od taty tylko ciebie. I nagle puf i mam kolejną siostrę. Do tego siostra ta wodzi rozmarzonymi oczami za moim chłopakiem. Taka nagła zmiana była nie przyjemna. A do tego ona dała radę mnie zranić. Uraziło to moją dumę.
- O bogowie. Eri ty próbowałaś ją zabić!
- No wiem! Nie potrafię sobie tego wybaczyć. Nie wiem czemu chciałam to zrobić. - dziewczyna zaczęła podciągać nosem.
Wiedziałem, że jeżeli czegoś zaraz nie zrobię to ona znowu zacznie płakać.
- Eri przepraszam. Uspokój się proszę. Nie wiem co robić gdy dziewczyna płacze.
Siostra uśmiechnęła się. Ucieszyłem się, że udało mi się zapobiec kolejnej powodzi łez.
- Jutro, a może jeszcze dzisiaj przyjadą pozostali obozowicze. - powiedziałem, żeby zmienić temat.
- Tak, ciekawe ile będzie nowych osób.
- Grover ostatnio mi mówił, iż znalazł jedną dziewczynę.
- O. To super. Ciekawe kto to będzie.
No cóż. Za dużo mi nie powiedział. Inni uczniowie dziwili by się czemu rozmawia z tęczą.
- Uczniowie? A czemu mieliby to widzieć?
- Grover jest teraz w szkole z internatem w Chicago.
- Szkoła z internatem to ta gdzie uczniowie mieszkają, tak?
- Tak. To właśnie taka szkoła.
- Byłeś kiedyś w takiej?
- Parę razy. Ale każdej mnie wyrzucali.
- Czemu właściwie teraz te dwa ostatnie lata spędziłeś na obozie? Wiem od Ann, że wcześniej jeździłeś do domu na resztę roku.
- Pierwszy rok zostałem ze względu na ciebie.
- Na mnie?
- Tak. Ojciec prosił mnie, żebym został i pomógł ci się przystosować.
- A drugi rok?
- Nie wiem. Jakoś tak. Nie chciałem wracać do domu sam. Przyzwyczaiłem się do tego, że mam irytującą, małą siostrzyczkę za współlokatorkę.
- Ale chciałeś, żeby się wyprowadziła.
- Tak, ale mimo wszystko podobało mi się to, że nie musiałem mieszkać sam. A zresztą była II wojna z tytanami, musiałem pomóc.
- No tak. A po wakacjach pójdziesz do szkoły?
- Pewnie tak, mama chce bym skończył liceum.
Zauważyłem, że Eri posmutniała.
- Co jest mała?
- Nic, nic. Ja po prostu też chciałabym iść do szkoły. A ja nawet nie mogę opuścić obozu, żeby nikt się nie czepiał.
- Przykro mi Er, ale nic na to nie poradzę.
- Dał byś radę, proszę. Pomóż mi się stąd wyrwać. Chcę być jak normalny człowiek. Chodzić do szkoły. Uczyć się. Spotykać nowych ludzi.
- No zobaczymy co da się zrobić. - wiedziałem, że nie powinienem, ale chciałem, żeby byłą szczęśliwa. A jak widać ona do szczęścia potrzebuje odrobiny wolności.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk kochny.
- No dobra, koniec płakania i narzekania, idziemy na obiad. Do zobaczenia Milka!
„Pa Percy, pa Eri”