Dwa
dni później
*Eri*
Nie
byłam pewna dokąd właściwie zmierzam. Z jednej strony chciałam
trafić do Obozu Jupiter, o którym wiedziałam od przyrodniej
siostry Nicka – Hazel Levesque, która była tam centurionem jednej
z kohort. Z drugiej strony nie byłam pewna czy to dobry pomysł, nie
znałam ich pretora czy tam pretorów i nie wiedziałam jaki mają
stosunek do greckich herosów.
Byłam
w trasie od chwili gdy usłyszałam jak Daniel mówi do Niny, żeby
dała sobie spokój i że wracają beze mnie.
Nie
była to łatwa droga, ponieważ nie miałam już prawie żadnego
jedzenia w plecaku, no i podróżowałam teraz pieszo. Początkowo
chciałam ukraść samochód, ale doszłam do wniosku, że nie jest
to dobry pomysł, zwłaszcza dla osoby, która nigdy nie uczyła się
prowadzić.
„Jak
tylko wrócę do domu, po proszę Percy'ego albo Luke'a, żeby
nauczył mnie jeździć.” - obiecałam sobie.
Szłam
przez las, gdy nagle znalazłam się na jego skraju. Nazwa miasteczka
nic mi nie mówiła, ale miałam nadzieję, że będzie tam jakiś
hotel.
***
*Nico*
Widziałem
jak Daniel i Nina wracali, ale nie zauważyłem z nimi Eri.
Postanowiłem od razu się wszystkiego dowiedzieć. Bez pukania
wszedłem do domku Daniela i jego byłej dziewczyny. Chłopak stał
akurat przy wejściu, pewnie zamierzał właśnie wyjść lub, co
bardziej prawdopodobne, dopiero co wszedł do środka.
-
Gdzie ona jest? - zapytałem prosto z mostu, patrząc mu w oczy.
-
Cześć Nico. - odpowiedział po chwili.
-
Gdzie jest Eri? - ten facet działa mi na nerwy, nie rozumie prostych
pytań czy co?
-
Nie wiem.
Przyjrzałem
mu się. Wyglądał jakby... płakał?!
„Nie
to nie możliwe. Syn Zeusa i płacz?? Poza tym muszę wiedzieć co z
Eri, problemy tego debila mnie nie obchodzą.”
-
Jak to nie wiesz?
-
Tak zwyczajnie, po ludzku. Przyszły po mnie z Niną i przyznaję, że
najpierw się troszkę wkurzyłem. No, a potem Eri gdzieś zniknęła.
- wyjaśnił spokojnie.
To
zachowanie do niego nie pasowało. Daniel zawsze był..... lepszy?
Ważniejszy? A teraz? Po prostu przyznaje się, że to jego wina.
Byłem bliski wybaczenia mu, ale potem pomyślałem o Eri. To na
pewno przez jego słowa jest gdzieś daleko stąd.
Denerwowałem
się od czasu wyruszenia po kryjomu Eri na misję z Niną, a teraz
tłumione emocje wybuchły.
-
CO TY JEJ ZROBIŁEŚ? - wydarłem się.
Maiłem
gdzieś, że zaraz będzie tu połowa obozu. Miałem gdzieś, że
pewnie wpakuję się przez to znowu w kłopotu, jakby Chejron nie był
wciąż na mnie zły, za ten pojedynek z Danielem. Miałem gdzieś to
wszystko. Liczyło się tylko by chłopak zrozumiał jak wielkim
kretynem się okazał.
Daniel
spojrzał na mnie zaskoczony.
-
O czym ty mówisz? - usłyszałem za sobą głos.
Nie
musiałem się odwracać, żeby wiedzieć kto to powiedział. Nina.
Tylko jej tu brakowało. Odwróciłem się i spojrzałem dziewczynie
w oczy.
-
Wynoś się stąd. - warknąłem, próbując pohamować emocje.
-
Chyba o czymś zapomniałeś. - powiedział Daniel wciąż tym samym
spokojnym głosem, który wcześniej tak mnie wkurzył. - To jest mój
domek i nie będziesz nikogo stąd wyganiał. Za to chcę żebyś
stąd wyszedł. Jeżeli chciałeś dowiedzieć się czegoś o Eri to
powiedziałem ci wszystko, co wiem. I nie obwiniaj mnie o to co się
stało.
-
To ona zareagowała zbyt gwałtownie i zachowała się jak dziecko. -
broniła Daniela, Nina.
Tego
było już za wiele. Wyszedłem z domku trzaskając drzwiami.
Zapomniałem tylko, że one się nie trzymały na zawiasach.
Usłyszałem huk, drzwi runęły do środka. Odwróciłem się
wściekły, nie zauważając, że w promieniu metra ode mnie nie ma
już żadnych roślin. Domek wyglądał źle. Pęd powietrza zrzucił
wszystko z półek, a Daniel trzymał Ninę, która chyba dostała
drzwiami. Miałem to gdzieś. Dopiero gdy wróciłem do swojego
domku, dostrzegłem, że zostawiłem za sobą brunatną ścieżkę
martwych roślin. Trudno, miałem to gdzieś, nie po raz pierwszy
sprawiłem śmierć kilku niewinnych roślin. Już w domku usłyszałem
wrzaski Pana D. Kłopoty?
***
*Percy*
Byłem
jednocześnie wściekły i smutny. Ledwo Eri wróciła, a znowu
uciekła. Cholery można z nią dostać. Czułem się trochę winny z
powodu jej ucieczek. Może po prostu nie dostatecznie zadbałem o
moją małą siostrzyczkę? Może nie miała we mnie oparcia i dla
tego zdecydowała się na ucieczkę? A jednocześnie byłem zły, że
zdecydowała się na coś tak głupiego. Jest córką bogini
mądrości, jak mogło jej w ogóle to przyjść do głowy? „Jestem
najgorszym starszym bratem na świecie.”
Siedziałem na plaży patrząc na wodę. Bliskość oceanu zawsze mi pomagała.
Siedziałem na plaży patrząc na wodę. Bliskość oceanu zawsze mi pomagała.
-
Hej, mogę się przysiąść? - usłyszałem nad uchę dziewczęcy
głos.
Nie
czekając na odpowiedź Annabeth zajęła miejsce tuż obok mnie.
Objąłem ją ramieniem, a ona położyła mi głowę na ramieniu.
-
Nie obwiniaj się Percy, to nie twoja wina że Er uciekła.
Nie
zapytałem jej skąd wie co mnie gryzie. Było to bezcelowe, ona
zawsze wiedziała co mnie dręczy.
-
Może gdybym spędzał z nią więcej czasu, pilnował jej...
- Glonomóżdżku, przecież znasz Eri. Ona zawsze czuła się tu nie na miejscu. Rwała się do opuszczenia obozu. Wymykała się non stop. Nie powstrzymałbyś jej i tak by wciąż odchodziła, jak Nico.
- Glonomóżdżku, przecież znasz Eri. Ona zawsze czuła się tu nie na miejscu. Rwała się do opuszczenia obozu. Wymykała się non stop. Nie powstrzymałbyś jej i tak by wciąż odchodziła, jak Nico.
-
Wiem, ale jednak. Ona sama mówiła że czuje się tu jak w domu,
lepiej niż na Olimpie czy w pałacu ojca. A jednak, czuję że to
nie było jej miejsce, nie na stałe.
- Sam widzisz. Prędzej czy później odeszłaby na dobre. - uśmiechnęła się pocieszająco, by po chwili znowu spoważnieć. - Trzeba ją znaleźć i upewnić się czy wszystko z nią w porządku. Musimy iść z tym do Pana D.
- Sam widzisz. Prędzej czy później odeszłaby na dobre. - uśmiechnęła się pocieszająco, by po chwili znowu spoważnieć. - Trzeba ją znaleźć i upewnić się czy wszystko z nią w porządku. Musimy iść z tym do Pana D.
-
Nie wiem czy to dobry pomysł. Pan D i tak już jest na nią wściekły
za siedzenie w nocy, nazwanie go kuzynem i ucieczkę zaraz po tym.
Nie będzie chciał jej szukać.
- Wiem Percy, ale nie możemy tak po prostu opuścić obozu.
- Wiem Percy, ale nie możemy tak po prostu opuścić obozu.
Nagle
usłyszeliśmy wrzaski Pana D. Szybko pobiegliśmy w tamtą stronę.
Plac apelowy przed domkami był w opłakanym stanie. Trawa zwiędła,
kwiaty zgniły. Przed Dionizosem stała trójka obozowiczów. Daniel
i Nico byli wyraźnie wściekli, pierwszy z nich cały iskrzył tak,
że stojąca koło niego Nina odsunęła się nieznacznie. Natomiast
ziemia wokół syna Hadesa byłą czarna, popękana i drżała jakby
coś próbowało się spod niej wydostać.
***
*Nina*
Wiadomość
o zniknięciu Eri chyba wreszcie dotarła do Pana D. i raczej mu się
nie spodobała. Staliśmy przed domkami naprzeciwko boga, który się
na nas wydzierał. Bałam się trochę stać obok chłopaków, z
których jeden sypał iskrami, a ziemia pod nogami drugiego się
ruszała i dygotała.
-
Nico, uspokój się. - szepnął Daniel.
- Nie mów mi co mam robić, iskierko. - syn Hadesa odszepnął zgryźliwie, ale było widać, że gdyby mógł to by to wykrzyczał.
- Nie mów mi co mam robić, iskierko. - syn Hadesa odszepnął zgryźliwie, ale było widać, że gdyby mógł to by to wykrzyczał.
-
Czy wy mnie w ogóle słuchacie?? Jak mogliście do tego dopuścić?
- Wykrzykiwał Pan D.
Rozejrzałam
się dyskretnie. Dookoła nas zgromadziła się już połowa obozu.
Percy i Ann również tu byli, na szczęście nigdzie nie widziałam
Amy. Znając jej temperament mogłaby zacząć kłócić się i
obrażać boga. Zresztą niezbyt jej ufałam, dziwnie się
zachowywała.
Nagle pojawił się Chejron.
Nagle pojawił się Chejron.
-
Co się tutaj dzieje? - zapytał spokojnie.
- Eri uciekła. - odpowiedział lakonicznie Daniel.
-Jak to się stało? - kolejne pytanie skierował do Pana D.
- Eri uciekła. - odpowiedział lakonicznie Daniel.
-Jak to się stało? - kolejne pytanie skierował do Pana D.
-
Właśnie próbuję się tego od tych jełopów dowiedzieć.
- Tak w skrócie: Eri wyjechała, pojechaliśmy po nią, Eri i Nico wrócili, następnie ona wraz z Niną pojechały po mnie, a na miejscu Eri zwiała, ponownie.
- Czyli odeszła dwa razy, a wy nie raczyliście nas powiadomić??!! - krzyknął Chejron.
- Tak w skrócie: Eri wyjechała, pojechaliśmy po nią, Eri i Nico wrócili, następnie ona wraz z Niną pojechały po mnie, a na miejscu Eri zwiała, ponownie.
- Czyli odeszła dwa razy, a wy nie raczyliście nas powiadomić??!! - krzyknął Chejron.
-
Tak jakby. - powiedziałam nieśmiało.
- Co z wami jest?! O takich rzeczach trzeba mówić od razu. Jej rodzice dadzą mi w kość i to wszystko będzie waszą winą! -w dramatycznym geście wyciągnął w naszym kierunku palec. - Zaraz zaczną się wrzaski i kłótnie. Już nawet wiem co będą mówić! „Nie upilnowałeś mojej córeczki!”, „To moja córka, ty stary wodoroście!” i różne takie. Jak to możliwe że oni się w sobie w ogóle zakochali? To nie pojęte.
- Jedno trzeba nam przyznać, nawet się nie zorientowaliście że nas nie ma. - powiedział złośliwie Nico.
- Zamknij się synu Hadesa albo zaraz cię odeślę do ojca!! Tu się warzą losy mojej przyszłości!
- Panie D! Czy pana w ogóle obchodzi co się dzieje z Er? - zawołał oburzony Nico.
Na szczęście nie skomentował już tego docinka o odesłaniu go do Hadesu. Widać zbyt się martwił o Eri.
- Co z wami jest?! O takich rzeczach trzeba mówić od razu. Jej rodzice dadzą mi w kość i to wszystko będzie waszą winą! -w dramatycznym geście wyciągnął w naszym kierunku palec. - Zaraz zaczną się wrzaski i kłótnie. Już nawet wiem co będą mówić! „Nie upilnowałeś mojej córeczki!”, „To moja córka, ty stary wodoroście!” i różne takie. Jak to możliwe że oni się w sobie w ogóle zakochali? To nie pojęte.
- Jedno trzeba nam przyznać, nawet się nie zorientowaliście że nas nie ma. - powiedział złośliwie Nico.
- Zamknij się synu Hadesa albo zaraz cię odeślę do ojca!! Tu się warzą losy mojej przyszłości!
- Panie D! Czy pana w ogóle obchodzi co się dzieje z Er? - zawołał oburzony Nico.
Na szczęście nie skomentował już tego docinka o odesłaniu go do Hadesu. Widać zbyt się martwił o Eri.
-
Oczywiście, że nie. Moja kuzyneczka jest bardzo wkurzająca,
zresztą to zawsze jeden uczestnik mniej.
-
Nie powinien pan tak mówić.
- Phi. - Pan D. wzruszył ramionami. - No, ale przejdźmy do rzeczy. - Dionizos ponownie zwrócił się do mnie i chłopaków. - Czy ktoś jeszcze oprócz waszej trójki, był takim gamoniem, że brał udział w ukrywaniu naszej księżniczki? - ostatnie dwa słowa powiedział z ironią w głosie.
- Phi. - Pan D. wzruszył ramionami. - No, ale przejdźmy do rzeczy. - Dionizos ponownie zwrócił się do mnie i chłopaków. - Czy ktoś jeszcze oprócz waszej trójki, był takim gamoniem, że brał udział w ukrywaniu naszej księżniczki? - ostatnie dwa słowa powiedział z ironią w głosie.
Już
chciałam powiedzieć, że nikt więcej, by nie robić innym
problemów, gdy z tłumu wyszli Percy i Ann.
- My też braliśmy w tym udział. - powiedziała hardo dziewczyna, z dumnie podniesioną głową.
- Kto by się spodziewał. - powiedział sarkastycznie bóg. - Ktoś jeszcze?
- Nie, tylko my. - odezwał się Nico.
- Miło, że chcecie wziąć całą winę na siebie, ale czuł bym się urażony gdybyście dostali karę również w moim imieniu. - powiedział Luke, podchodząc by stanąć koło Annabeth.
- Proszę, proszę. 6 winnych. Kase, Johnson, Castelen, Kay, Angel i Dawid. Pięknie, znowu wy. Czy wasza grupka nie może się w końcu nauczyć stosować do regulaminu? No nie ważne, trzeba wam wymyślić jakąś karę.
- Dionizosie, pamiętaj że Zeus wysłał cię tu byś pomagał herosom, a nie ich zabijał. - powiedział Chejron patrząc na naszą 6 z zawodem w oczach.
- Dobrze, już dobrze. Powiedźmy tydzień bez deserów i wieczornych ognisk. - chyba nie wyglądaliśmy na zbytnio zasmuconych, bo dodał. - No i nie weźmiecie udziału w bitwie o sztandar w ten piątek.
- CO???!!!! - wrzasnęli jednocześnie Percy, Luke i Daniel.
- Kara nie może być przyjemna. - powiedział złośliwie Pan D.
- Mam pytanie. - odezwał się nagle Leo, podnosząc rękę w górę z idiotycznym uśmiechem, wygłupiał się nawet w takiej sytuacji.
Dopiero jego widok przypomniał mi, że poza nami, Dionizosem i Chejronem na palcu apelowym jest ktoś jeszcze.
- Jeżeli oni nie biorą udziału. - kontynuował Valdez. - To co z grą? Przecież Eri zdobyła sztandar. Domek 21 powinien dowodzić jedną drużyną.
- Robisz jak zwykle same problemy Vader. - Leo chciał zaprotestować, ale Dionizos mówił dalej. - Druga drużyną będzie dowodził domek 12, a jak wam tak zależy to zdobądźcie sztandar od 21.
- Będziemy o niego walczyć? - zapytała podniecona Amy.
Ciekawe gdzie ta dziewczyna wcześniej była. Walczyć chce, ale przyznać się uczciwie do winy to się nie przyzna.
- Nie. - powiedział szybko Chejron. - Znajdźcie inny sposób, tylko nie walczcie. Musicie coś wymyślić, a teraz rozejść się.
Po paru minutach na placu została tylko nasza 6. Wiele osób ociągało się ewidentnie chcąc pogadać z Danielem, ale nasza chyba im przeszkadzała.
- To co teraz? - zapytałam.
- A co możemy? Nic nie możemy zrobić. - odpowiedział Daniel.
- My też braliśmy w tym udział. - powiedziała hardo dziewczyna, z dumnie podniesioną głową.
- Kto by się spodziewał. - powiedział sarkastycznie bóg. - Ktoś jeszcze?
- Nie, tylko my. - odezwał się Nico.
- Miło, że chcecie wziąć całą winę na siebie, ale czuł bym się urażony gdybyście dostali karę również w moim imieniu. - powiedział Luke, podchodząc by stanąć koło Annabeth.
- Proszę, proszę. 6 winnych. Kase, Johnson, Castelen, Kay, Angel i Dawid. Pięknie, znowu wy. Czy wasza grupka nie może się w końcu nauczyć stosować do regulaminu? No nie ważne, trzeba wam wymyślić jakąś karę.
- Dionizosie, pamiętaj że Zeus wysłał cię tu byś pomagał herosom, a nie ich zabijał. - powiedział Chejron patrząc na naszą 6 z zawodem w oczach.
- Dobrze, już dobrze. Powiedźmy tydzień bez deserów i wieczornych ognisk. - chyba nie wyglądaliśmy na zbytnio zasmuconych, bo dodał. - No i nie weźmiecie udziału w bitwie o sztandar w ten piątek.
- CO???!!!! - wrzasnęli jednocześnie Percy, Luke i Daniel.
- Kara nie może być przyjemna. - powiedział złośliwie Pan D.
- Mam pytanie. - odezwał się nagle Leo, podnosząc rękę w górę z idiotycznym uśmiechem, wygłupiał się nawet w takiej sytuacji.
Dopiero jego widok przypomniał mi, że poza nami, Dionizosem i Chejronem na palcu apelowym jest ktoś jeszcze.
- Jeżeli oni nie biorą udziału. - kontynuował Valdez. - To co z grą? Przecież Eri zdobyła sztandar. Domek 21 powinien dowodzić jedną drużyną.
- Robisz jak zwykle same problemy Vader. - Leo chciał zaprotestować, ale Dionizos mówił dalej. - Druga drużyną będzie dowodził domek 12, a jak wam tak zależy to zdobądźcie sztandar od 21.
- Będziemy o niego walczyć? - zapytała podniecona Amy.
Ciekawe gdzie ta dziewczyna wcześniej była. Walczyć chce, ale przyznać się uczciwie do winy to się nie przyzna.
- Nie. - powiedział szybko Chejron. - Znajdźcie inny sposób, tylko nie walczcie. Musicie coś wymyślić, a teraz rozejść się.
Po paru minutach na placu została tylko nasza 6. Wiele osób ociągało się ewidentnie chcąc pogadać z Danielem, ale nasza chyba im przeszkadzała.
- To co teraz? - zapytałam.
- A co możemy? Nic nie możemy zrobić. - odpowiedział Daniel.
-
Trzeba ją znaleźć! - odpowiedzieli jednocześnie Nico i Percy.
- I co wtedy? Już raz tego próbowaliśmy i coś nam nie wyszło.
- Masz rację Ann, ale tym razem Chejron i Pan D. wiedzą , że jej nie ma, więc może zgodzą się byśmy opuścili obóz. - odezwał się Luke.
- Nie ma opcji. Nie zgodzą się. - powiedział zrezygnowany Percy.
- Teraz i tak nic z tym nie zrobimy. Idźmy jak wszyscy na obiad, potem odbębnimy zajęcia, a jutro pogadamy na spokojnie. Może przez noc ktoś coś wymyśli. - wtrącił się Daniel.
Złapał mnie za rękę i przy dźwięku kochny ruszyliśmy do pawilonu jadalnego. Reszta bardziej lub mniej chętnie poszła za nami.
- I co wtedy? Już raz tego próbowaliśmy i coś nam nie wyszło.
- Masz rację Ann, ale tym razem Chejron i Pan D. wiedzą , że jej nie ma, więc może zgodzą się byśmy opuścili obóz. - odezwał się Luke.
- Nie ma opcji. Nie zgodzą się. - powiedział zrezygnowany Percy.
- Teraz i tak nic z tym nie zrobimy. Idźmy jak wszyscy na obiad, potem odbębnimy zajęcia, a jutro pogadamy na spokojnie. Może przez noc ktoś coś wymyśli. - wtrącił się Daniel.
Złapał mnie za rękę i przy dźwięku kochny ruszyliśmy do pawilonu jadalnego. Reszta bardziej lub mniej chętnie poszła za nami.
***
*Percy*
Stałem
na wysokiej skale. Przede mną na polanie ścierały się ze sobą
dwie armie. Im dłużej się przyglądałem, tym bardziej byłem
pewien, że są to nastolatkowie. Chciałem krzyknąć, zwrócić na
siebie uwagę. Przerwać tę walkę. Wyciągnąłem przed siebie dłoń
by jednocześnie krzyczeć i machać. W ręce trzymałem Orkana.
Dopiero teraz zwróciłem uwagę na swój strój. Byłem w pełnej
zbroi.
Nagle sceneria się zmieniła. Byłem na polu walki, ale nikt już nie walczył. Bitwa się skończyła. Parę metrów przede mną w trawie ktoś leżał. Nad postacią pochylały się dwie inne. Jedna z nich ubrana była w długą fioletową szatę, a druga w pełną zbroję. Nagle ciszę przerwał wrzask jednej z osób. Był to krzyk pełen bólu i smutku.
Obudziłem się z wrzaskiem. Nie dbałem o to, że pewnie obudziłem Ninę i obozowiczów z domku obok. To nie był zwykły koszmar. To była wizja przyszłości. Mojej przyszłości.
Nagle sceneria się zmieniła. Byłem na polu walki, ale nikt już nie walczył. Bitwa się skończyła. Parę metrów przede mną w trawie ktoś leżał. Nad postacią pochylały się dwie inne. Jedna z nich ubrana była w długą fioletową szatę, a druga w pełną zbroję. Nagle ciszę przerwał wrzask jednej z osób. Był to krzyk pełen bólu i smutku.
Obudziłem się z wrzaskiem. Nie dbałem o to, że pewnie obudziłem Ninę i obozowiczów z domku obok. To nie był zwykły koszmar. To była wizja przyszłości. Mojej przyszłości.