piątek, 11 września 2015

Rozdział 5

Następnego dnia

*Daniel*

Eri nie przyszła na śniadanie. Od naszej wieczornej kłótni, jej nie widziałem. Wiele osób się na mnie patrzyło. Od Percy'ego wiedziałem, że ponad połowa obozu słyszała nasza wczorajszą kłótnie. Wiedziałem, iż moje ostatnie słowa mocno zraniły Eri, która wciąż miała nadzieję na powrót do dawnego spokojnego życia, jednak nie miałem wyrzutów sumienia. One też przesadziła. Wracając do domku, przed drzwiami zauważyłem leżące rzeczy. Gdy podszedłem bliżej rozpoznałem w nich swój plecak, miecz i jeszcze jakąś torbę. Na nich spoczywała karteczka zapisana ręką Eri,
„Od tej chwili już tu nie mieszkasz. To są wszystkie twoje rzeczy.
Wprowadź się do Zeusa albo Nike.
Eri”
Chwilę gapiłem się oniemiały na karteczkę, po czym spróbowałem otworzyć drzwi. Były zamknięte na cztery spusty. Zezłoszczony złapałem plecak, miecz oraz torbę i ruszyłem w kierunku 1. Po drodze spotkałem Ninę, wychodząca właśnie z 3.
- Hej Daniel, po co ci te rzeczy?
- Eri wyrzuciła mnie z domku. - powiedziałem podając dziewczynie liścik od jej siostry.
- No cóż... - powiedziała czytając. - Nie dziwię się jej.
- Czemu?
- Zbyt miły to ty dla nie wczoraj nie byłeś.
- Ty też to słyszałaś? Wszystko? - przestraszyłem się czy przypadkiem nie usłyszała również jak mówię, że byłą błędem, nie chciał bym jej również zranić.
- Wiesz co, sądzę że na tym obozie nie ma osoby, która o tym nie wie.
- Super. - powiedziałem sarkastycznie. - Zawsze o tym marzyłem. I pewnie większość obozowiczów uważa, że jestem okrutnym draniem, co?
- Czy ja wiem? Nie wydaje mi się, żeby było aż tak źle. Na przykład dzieci Aresa bardzo się cieszą. Twierdzą, że postąpiłeś świetnie.
- Tia, bo zawsze chciałem żeby to dzieci Aresa powiedziały, że zrobiłem coś dobrze. Ale dzięki, że próbujesz mnie pocieszyć.
- Zawsze do usług. Dobra idę. Percy wyznaczył nam ćwiczenia na arenie za 30 minut.
- Pa Ninuś.
Wniosłem wszystkie swoje rzeczy do domku. Wystrój zmienił się odkąd byłem tu ostatnim razem. Na prośbę Thalii dorobiono tu łazienkę i dodano ozdoby. Sufit nadal był mapą nieba, ale ściany przemalowano na granatowo-złoto, wstawiono łóżka z baldachimami, wielkie błękitne szafy z malunkami chmur, złote biurka i błękitne kanapy. Na środku domku nadal stał wielki posąg Zeusa, ale w udekorowanym wnętrzu nie był już taki przerażający. Rzuciłem swoje rzeczy w nogi najbliższego łóżka. Pościel byłą delikatna w dotyku, wyszywana w złote gwiazdy. Domek był urządzony z przepychem. Przytłaczały mnie barwy, wszystko było granatowe, złote lub białe. Kompletnie inaczej niż w 21, gdzie Eri wszystkie pokoje urządziła w różnej kolorystyce.
„Długo to ja tutaj nie wytrzymam” pomyślałem.
Wziąłem miecz i ruszyłem potrenować na arenie.

***

*Nico*

Słyszałem kłótnię Eri i Daniela. Nie wiem jak on mógł ją tak potraktować, to było okropne. Ze złością kopnąłem kamyk leżący pod moimi stopami. Z głuchym dźwiękiem uderzył w coś innego. Podniosłem wzrok i niezadowolony pokręciłem głową. Każdy dostrzeże, że jestem wściekły. Wokół mnie nie było żadnej rośliny tylko poczerniała ziemia. „Nie lubię tego, zawsze jak się wściekam, to moje otoczenie tak wygląda.” pomyślałem.
- Nico? - podniosłem wzrok. Przede mną stał Percy. - Wszystko w porządku?
- A co? Aż tak źle wyglądam? - próbowałem być zabawny, niestety wyszło mi to zbyt sarkastycznie.
Percy tylko pokręcił głową.
- Nico, stary, znam cię o 4 lat. Wiem, że Eri ci się podoba, o to chodzi, tak? Dlatego jesteś taki nerwowy?
Próbowałem nie reagować, ale nie wytrzymałem.
- Może jeszcze mi powiesz, że cały obóz o tym wiesz? - zapytałem opryskliwie.
Nico, daj spokój.
- Wymyśl coś lepszego. Jak mam być spojony, gdy jakiś debil rani najpiękniejsza i najcudowniejszą dziewczynę, bo woli jakąś córeczkę Posejdona? Daniel jest nienormalny i głupi.
- Przeszkadza co, że Nina jest moją siostrą? - w oczach Percy'ego widziałem, że przesadziłem.
- Powiedziałem coś takiego?
- Nazwałeś ją „córeczką Posejdona”.
- No i?
- Eri też jest córką Posejdona.
- Wiem o tym. Nie musisz mi mówić.
- To czemu obrażasz dzieci Posejdona?
- Nie o to mi chodziło. Eri jest wyjątkowa, a Daniel okazał się za wielkim kretynem by to zauważyć.
- Nie musisz z tego powodu obrażać całego domku.
- A ty nie musisz czepiać się szczegółów Jackson.
- Już się tak nie denerwuj, bo inaczej wszystkie rośliny na obozie uschną.
- Bardzo śmieszne. - rzuciłem sarkastycznie. - Daj mi już spokój. Chcę być sam.
- Czasami pomaga, gdy się komuś można wygadać.
- Ty tak twierdzisz, nie ja.
Zanim zdążył odpowiedzieć, za pomocą cienia przeniosłem się do własnego domku. Sięgnąłem po opartą o szafę gitarę, ale nie gra nie poprawiła mi nastroju. Odłożyłem, ją na miejsce, zamiast tego wziąłem miecz, po czym ruszyłem potrenować na arenę.

***

*Daniel*

Właśnie rozwaliłem trzecią z kolej kukłę, gdy na placu pojawił się Nico.
- Hej. - przywitałem chłopaka. - Teraz twoja kolej na trening czy przyszedłeś z nudów?
- To drugie.
- To może poćwiczysz ze mną? - zapytałem bardziej skupiony na kolejnej kukle niż na rozmowie.
- Z przyjemnością.
Ton jakim to powiedział, kazał mi przyjrzeć mu się bliżej. Nico wyglądał jeszcze bardziej ponuro i strasznie niż zwykle, a jego oczy błyskały niezdrowym blaskiem.
- Coś się stało? - zapytałem zaniepokojony.
- Mi? Nie nic.
- Okej, ale wiesz nie wyglądasz najlepiej. - rzuciłem niepewnie.
Nigdy nie czułem się najlepiej w towarzystwie syna Hadesa. Zaczęło się od naszego pojedynku niedługo po moim przybyciu na obóz. Staraliśmy się utrzymać normalne stosunki, ale nieraz czułem się nie pewnie w towarzystwie tego mrocznego, tajemniczego i nieprzewidywalnego chłopaka.
- Chcesz ćwiczyć czy gadać? - zapytał zniecierpliwiony.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie z wyciągniętymi mieczami. Szybko przekonałem się, że dla Nicka nie są to zwykłe ćwiczenia. Król Upiorów ewidentnie chciał zrobić mi krzywdę.
- Ej stary, o co ci chodzi? Zrobiłem ci coś?
- Nie bezpośrednio.
Mimo dobrego wyszkolenia brakowało mi doświadczenia Nico. Chłopak był szybszy i miał lepszy refleks, ale był zdenerwowany przez co nie skipiał się na obronie. Spróbowałem szybko go zaatakować. Owszem, dotknąłem go, ale przez to przez chwilę nie byłem w stanie się bronić i zarobiłem rozcięcie na brzuchu. Spojrzałem Nickowi w twarz chcąc powiedzieć, że muszę to opatrzyć. W jego oczach zobaczyłem zimną furię. Ledwo obroniłem się przed kolejnym ciosem. Zrozumiałem, że będzie to dla mnie walka o życie. Zajęty pojedynkiem straciłem rachubę czasu. Udało mi się kilkakrotnie trafić Nicka, ale wiedziałem, że długo nie dam rady walczyć. Miałem wiele ran i ciągle krwawiłem. Nagle Nico trafił mnie w nogę, zachwiałem się, a on zadał kolejny cios. Przewróciłem się.
- Co ja ci zrobiłem? - wyszeptałem.
- Mi? Nic... - urwał.
- Nico! - usłyszałem czyjś krzyk.
Cyba Percy'ego, ale nie byłem pewien. Czyjeś kroki, głosy, apotem już tylko ciemność.

***

*Nina*

Gdy weszliśmy na arenę zobaczyliśmy Nicka, który stał nad kimś. Nagle zorientowałam się, że na ziemi leży Daniel, a wszędzie dookoła było wilgotno od krwi Nicka i ichoru Daniela. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Percy pobiegł w ich stronę.
- Nico! - krzyknął. - Co ty mu zrobiłeś? Co tu się ostatnio wyrabia? Oboje z Eri jesteście z byt porywczy!
Chłopak powoli odwrócił się. Był cały we krwi. Spojrzał na mnie, a potem kopnął Daniela. Ten się nie poruszył. Byłam przerażona. Nie chciałam zostawić Percy'ego samego z Nickiem, ale wiedziałam, że sobie z nim poradzi. Pobiegłam po jakieś dziecko Apolla. Na moje szczęście pierwszą osobą jaką spotkała, był Will Solace.
- Hej Will. - powiedział zdyszana po biegu.
- Cześć Nina. Coś się stało?
- Tak. - miałam nadzieję, że chłopak mi pomoże. - Nico walczył z Danielem i …
- Co? Mam nadzieję, że się nie pozabijali.
- No nie wiem. Tam jest pełno krwi. Możesz mi pomóc?
- Mogę spróbować, ale nie wiem czy dużo zrobię.
Zanim zdążył powiedzieć czy zrobić cokolwiek więcej chwyciłam go za rękę i pociągnęłam na arenę. Kiedy tam doszliśmy Percy trzymał Nico przed sobą za ramiona i coś do niego mówił. Tamten próbował się wyrwać, ale mu się to nie udawało. Nie patrząc na nich podbiegłam do Daniela. Z ulgą zauważyłam, że oddycha. Will ukląkł obok mnie.
- O bogowie. Ile on ma ran. - wyszeptał.
Rozerwał jego koszulkę, żeby lepiej zobaczyć obrażenia, jakie odniósł syn Zeusa i Nike. Gdy zobaczyłam jego pierś, aż jęknęłam, chłopak miał rany dosłownie wszędzie. Zerwałam się na nogi, szybko odbiegłam na brzeg areny i zwymiotowałam. Potem usiadłam i modliłam się, żeby Daniel przeżył. Byłam wściekła na Nicka, przecież Daniel nic mu nie zrobił, a ten go prawie zabił. Po jakiś 15 minutach Will podszedł do mnie.
- Nic mu nie będzie. - powiedział uspokajająco, widząc moją przerażoną minę. - Ale teraz musisz mi pomóc. Zarówno Daniela jak i Nico trzeba trzeba zabrać do lecznicy. Spokojnie, zabraliśmy Nickowi miecz. - uprzedził moje pytanie. - Musisz dopilnować, żeby trafił do szpitala. Mogę na ciebie liczyć prawda?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć Will odszedł by razem z Percy'm położyć na zrobionych na prędko z tarczy noszach. We dwóch podnieśli go i ruszyli do lecznicy.
- Poradzę sobie.
Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak jest dużo bledszy niż zwykle. Ogólnie wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Najszybciej jak się dało pomogłam chłopakowi dotrzeć do lecznicy.

***
*Nina*

Najbliższe dni były dużo spokojniejsze. Daniel z Nico szybko doszli do siebie, nawet się pogodzili, ale starali się nie spędzać zbyt dużo czasu w swoim towarzystwie. Eri nie pojawiała się ani na posiłkach, ani na zajęciach. Jej domek wyglądał na niezamieszkany. Z jednej strony jej współczułam, a z drugiej byłam na nią wściekła, w końcu próbowała mnie zabić. Ale mimo wszystko Daniel nie powinien jej tak traktować, nawet jeżeli czasami była straszną egoistką.
Moje rozmyślenia przerwał hałas dochodzący od strony plaży. Pobiegłam w tamtym kierunku. To Percy z Annabeth próbowali się dostać do domku nr 21.
- Eri natychmiast otwórz te przeklęte drzwi! - krzyknął chłopak.
- Co się dzieje? - zapytałam Ann.
- Minął już prawie tydzień, ona nie może tak długo tam siedzieć sama.
- Ann mogę cię o coś prosić? - zapytał Percy.
- O co?
- Idź proszę po Luke'a.
- A po co? - zapytałam.
Annabeth pobiegła w kierunku 11. Po paru minutach wróciła z Luke'iem. Chłopakowi nie trzeba było nic tłumaczyć, razem z Percy'm szybko zabrali się do pracy.

***

*Luke*

Trzask. Drzwi wypadły z zawiasów.
- Mocne drzwi. - powiedziałem zmachany.
Percy wszedł do środka i zapalił światło.
- Luke ja idę na piętro, a ty sprawdź kuchnię.
Przeszedłem przez salon i zajrzałem do wskazanego pomieszczenia. Wydawało mi się to trochę bezsensu, ale co tam. Kilka szafek miało otwarte drzwiczki. Zajrzałem do nich, były puste.
- Luke! Chodź na górę. Ann ty też.
Szybko ruszyłem ku schodom. Annabeth była już z Percy'm na górze gdy do nich dotarłem.
- I co?
- Nie ma jej. - odpowiedziała mi dziewczyna. - Ale zostawiła list do ciebie.
- Do mnie?
- Tak. - powiedział mi Percy podając mi kopertę podpisaną moim imieniem. - Otwórz, może się czegoś dowiemy.
Drogi Luke'u!
Skoro to czytasz to znaczy , że już mnie tu nie ma. Może jestem jeszcze w drodze, może już na miejscu. Ale nie powiem ci gdzie, przecież odeszłam po to by was więcej nie spotkać. Powiedz, proszę, Percy'emu i Ann, że nie muszą się o mnie martwić. Miejsce, do którego się udaje jest bezpieczne. Żałuję, że muszę tak wyjechać, a jedynym pożegnaniem jest ten list, ale gdybyś wiedział co planuję, powstrzymał byś mnie. A ja muszę być teraz sama. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
Całusy Eri
PS Jeżeli chcesz wiedzieć gdzie jestem to zapytaj mojego brata o miejsce, w którym można wszystko zapomnieć. Jeżeli jesteś moim przyjacielem nie wykorzystasz tej wiedzy.”
Podałem list Percy'emu. Annabeth, która czytała mu przez ramię, po chwili zapytała.
- Percy o co chodzi? Co to za miejsce?
- Nie wiem Ann.
- Eri napisała, że wiesz?
- Czemu ona to zrobiła? - zapytałem.
- Ale co?
- Przecież napisała, chce zapomnieć.
- Co z tym zrobimy? - zapytała Annabeth.
- Z czym? - zdziwiłem się.
- Eri zniknęła, nie wiadomo gdzie jest. Chyba powinniśmy komuś o tym powiedzieć.

***

*Amy*
Widziałam jak Luke, Percy i Annabeth wychodzą z domku Eri. Na ziemi leżały wyłamane z zawiasów drzwi. Nie mogłam powstrzymać ciekawości i postanowiłem sprawdzić co się tam stało. Domek był zupełnie pusty, szafki były pootwierane, nic w nich nie było. Nie znałam powodu „włamania” rodzeństwa i przyjaciela Eri do jej domku. Jedyna rzecz, która wydawała mi się dziwna to zwitek papieru leżący na stoliczku w salonie. Kiedy przeczytała treść wiadomości zaadresowanej do Luke'a, byłam wkurzona. Mimo, że nie pałałam do Eri jakąś szczególną sympatią bardziej nie lubiłam Daniela. Moje pierwsze wrażenie o nim nie był złe, ale teraz mam go po dziurki w nosie.

***

*Daniel*

Starałem się wrócić do formy po walce z Nickiem. Dużo czasu spędzałem na arenie. Kiedy rozwaliłem piątą z kolei treningową kukłę, mój spokój zakłóciła Amy rzucając się na mnie z pięściami i wściekłym, wręcz szaleńczym wzrokiem. Udało mi się ją chwycić tak, aby nie miała szansy mnie walnąć. Ciężko oddychała. Miałem wrażenie, że zaraz się wydrze i nie myliłem się.
- Ty żałosny głupku, nie zasługujesz na nic, NA NIC!
- O co ci chodzi? Zachowujesz się jak idiotka!
Dziewczyna wyrwała się z mojego uścisku i popchnęła mnie.
- Mam ochotę rozwalić ci głowę o bruk, zasłużyłeś tylko na długą i bolesną śmierć!
Dziwnie było tego słuchać, w końcu kompletnie nie rozumiałem o co jej chodzi.
W tym momencie pojawił się Nico i stanął za Amy.
- Uważaj na słowa, śmierć jest wszędzie. - powiedział z przyjemnością.
Widziałem jak po dziewczynie przeszedł zimny dreszcz.
- Nie wtrącaj się trupie. Zabierzesz go jak już będzie martwy, teraz czas go potorturować.
Chłopak chwycił ją za ramię.
- Jeszcze nie tera. Powiedz co się dzieje.
Strąciła jego zimną, bladą dłoń z barku.
- To się stało. - rzuciła mi w twarz kulką papieru i poszła.

***

*Nico*

Kartka, którą Amy rzuciła w Daniela wylądowała mi pod nogami. Podniosłem ją. Treść była trochę dziwna, lekko nie zrozumiała i sprzeczna. Pewnie Eri pisała to wszystko w pośpiechu, w końcu pewnie nie miała za dużo czasu przed wyjazdem. Podałem Danielowi pognieciony papier.
- Gratulacje. - powiedziałem znikając w cieniu.

***

*Daniel*

Rozprostowałem kartkę i zacząłem czytać. Gdy skończyłem obezwładniło mnie poczucie winy. Nie wiedziałem, że Eri, aż tak to zrani. Denerwowało mnie też to, iż list zaadresowała o najmniej lubianej przeze mnie osoby.
Nie mogła napisać do swojego rodzeństwa, zamiast do tego idioty?”
Trochę mnie to zabolało. Pewnie Nina też ma teraz przeze mnie problemy...
Muszę znaleźć Eri. To z mojej winy uciekła, to muszę wszystko wyprostować. Tylko od czego zacząć?”
Jeszcze raz przeczytałem list. Postanowiłem poszukać Percy'ego w końcu jest jej bratem pewnie ma jakieś pomysły, gdzie może być.
- Hej Percy. Czytałeś list Eri? Wiesz gdzie ona jest? - zarzuciłem chłopaka pytaniami, gdy tylko go zobaczyłem.
- Hej Daniel. Nie wiem i skąd masz ten list?
- Amy mi dała, ale skąd ona go miała to nie wiem.
- Dziwne myślałem, że Luke go wziął.
- Co teraz robimy?
- W sensie?
- Eri zniknęła! Trzeba ją znaleźć. No i czy mówimy Chejronowi, że jej nie ma?
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Jak Chejron się o tym dowie to my będziemy mieć kłopoty, że jej nie upilnowaliśmy, a ona jak ją zajdziemy, bo uciekła. No i Posejdon z Ateną, nie będą zadowoleni, że Er zniknęła, a my to zauważyliśmy dopiero po tygodniu. Lepiej ją poszukać na własną rękę.
- A wiesz gdzie? - już nie skomentowałem faktu, że musi on pilnować swojej prawie już dorosłej, w końcu już 16-letniej, siostry.
- Nie, ale zacząłbym od początku. Ulubione miejsce Eri?
- Na obozie jej nie ma, a przecież nigdzie indziej wcześniej nie była... Czekaj, no tak. Olimp! Eri pewnie wróciła do domu.
- Była w jednym miejscu, ale to nie ważne. Olimp jest bardziej prawdopodobny, czemu sam na to nie wpadłem?
- Trzeba się udać na Olimp. - postanowiłem.
- Tylko jak? Zauważą, że nas nie ma.
- Może Ann coś wymyśli? Zapytaj się jej Percy.
Razem z chłopakiem poszliśmy szukać Annabeth. W końcu znaleźliśmy ją pod domkiem nr 21, gdzie razem z Luke'iem próbowali wsadzić drzwi z powrotem w zawiasy.
- A co tu się stało? - zapytałem patrząc na zniszczone drzwi swojego domu.
- Eri nie dawała znaku życia, drzwi były zamknięte na klucz, a trzeba było jakoś sprawdzić co z nią. Więc razem z Percy'm wyważyliśmy drzwi. - odpowiedział mi Luke.
- No i gotowe. - powiedziała Ann. - Jak ktoś podejdzie blisko to zauważy, że coś jest nie tak, ale z daleka nic nie widać.
- Nie lepiej poprosić Leo, Nancy lub kogoś innego od Hefajstosa, by porządnie to naprawił? - zapytał Percy.
- Lepiej nie ryzykować. Jak znajdziemy naszą siostrę i ją tu ściągniemy to wtedy się o to pomartwimy.
- A właśnie, jeżeli chodzi o Eri to Daniel wymyślił gdzie jej szukać.
- Gdzie? - zapytali jednocześnie Luke i Ann.
- Na Olimpie. - powiedziałem. - Tylko jest jeden problem, jak się tam dostaniemy?
- Moim zdaniem, – wtrącił się Percy – trzeba wymyślić jak porozumieć się z Olimpem bez opuszczania obozu.
- Iryfon. - powiedziała Annabeth. - Tylko do kogo? Atena i Posejdon nie mogą się dowiedzieć, że jej nie ma.
- To przecież oczywiste. - powiedział Luke.
Percy, Ann i ja spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.
- Ludzie, co z wami? Wykonamy iryfon do jej najlepszego przyjaciela – Erosa. Można go też namówić, by zapytał mojego ojca lub Apolla czy czegoś nie wiedzą.
- Tak! To jest myśl. Luke jesteś geniuszem! - wykrzyknęła Ann.
- Ej, nie zapominajmy kto wymyślił, gdzie jej szukać. - powiedziałem urażony.
- Nie zapominajmy też, przez kogo w ogóle trzeba Eri szukać. - oczy Luke'a błyszczały groźnie.
- Dobra, masz rację, wygrałeś. - powiedziałem.
- Chodźmy do mnie, mam tam źródło idealne, żeby wykonać iryfon. Tylko tam pewnie będzie Nina, więc trzeba będzie jej wszystko wyjaśnić, ale ona i tak była z nami jak wyważaliśmy drzwi, więc jest już częściowo wtajemniczona. - wtrącił się, by nie dopuścić do kłótni, Percy.

***

*Nina*

Leżałam na łóżku czytając książkę, którą Eri pożyczyła mi na dzień przed naszą walką, kiedy drzwi otworzyły się. Do środka weszli Percy, Annabeth, Luke i Daniel. Zamknęłam książkę i spojrzałam na nich.
- Co się dzieje? - zapytałam.
- Wiemy gdzie szukać Eri, ale szczegóły wyjaśnię ci później. - odpowiedział mi Daniel.
Annabeth podeszła do małej fontanny w rogu pokoju. Wyłowiła z niej złotą drachmę i wrzuciła ja w mgiełkę nad wodą, mówiąc:
- Iris bogini tęczy, przyjmij moją ofiarę. Pokaż mi, proszę, Pałac Erosa na Olimpie.
Obserwowałam zdziwiona jak mgiełka zamigotała i pojawił się w niej obraz. Przedstawiał on najprzystojniejszego chłopaka jakiego kiedykolwiek widziałam.
- Erosie. - zwróciła się do niego Ann, która tak jak ja była pod wrażeniem urody boga – Potrzebujemy twojej pomocy.
- Rzadko kiedy ktoś zwraca się do mnie o pomoc, a już zwłaszcza takie piękne młode damy jak wy. - powiedział uwodzicielsko bóg, patrząc zalotnie na mnie i Ann.
- Ekhem. My też tu jesteśmy. - powiedział zirytowany Percy.
- O, przepraszam. - odezwała się Eros aksamitnym głosem. - Jaki macie problem?
- Czy Eri jest na Olimpie? - zapytał bezpośrednio Luke.
- Ercia? Nie czemu miała by tu być? Stało jej się coś? - w jego głosie było ewidentnie słychać, że się martwi o dziewczynę/
Percy, Annabeth, Daniel i Luke szybko wymienili spojrzenia.
- Zniknęła z obozu i nie wiemy gdzie jest. - powiedziałam bez zastanowienia.
Po prostu nie mogłam nie odpowiedzieć Erosowi patrząc w te jego piękne oczy. Swoją drogą nie umiałam nawet potem powiedzieć jaki miały kolor, ani jakie miał włosy. Jasne? Ciemne? Nie wiem. Był po prostu zniewalający i boski.
- Jak to zniknęła? - bóg miłości był wystraszony.
- Tylko nikomu o tym nie mów! - wtrącił pośpiesznie Percy.
- Dobrze obiecuje, że nie powiem, ale jak wy chcecie ją znaleźć?
- Jeszcze nie wiemy jak. - przyznał Daniel,
- Chyba, że zechcesz nam pomóc. - powiedziała Ann słodkim głosem, trzepocząc przy tym rzęsami. - Bóg taki jak ty nie powinien mieć problemu ze zdobyciem informacji, na przykład od Apolla lub Hermesa.
- No... w sumie... to bym mógł. Masz rację moja droga. - posłał Ann uwodzicielski uśmiech, od którego zmiękły jej kolana. - Idę to od razu zrobić. Jutro do was zairyfonuje. Do zobaczenia moi nowi przyjaciele. - mrugnął do mnie i Annabeth.
Widok znikł. Razem z córką Ateny jeszcze przez chwilę patrzyłyśmy tęsknie w mgiełkę.
- Ej! Dziewczyny, co z wami? - Luke pomachał nam ręką przed oczami.
- Przestań. - powiedziała Ann odpychając jego dłoń i szturchając go przyjaźnie w ramię. - Dobrze, że on nam pomoże.
- Mam nadzieję, że czegoś się dowie.
- Ferajna, nie martwmy się tym teraz. I tak nie dowiemy się niczego wcześniej niż jutro. To kto idzie grac w siatkówkę wodą? - zapytał z entuzjazmem Percy.